Translate if you want!

niedziela, 1 września 2013

Opowieści fantastyczne czyli inne wydanie Dostojewskiego



Przyznam się szczerze, że ostatnio nie sięgałam po literaturę, której można by nadać przymiot klasycznej. Jednak przez zupełny przypadek, rozglądając się niezbyt uważnie w miejscowej bibliotece, zobaczyłam cienką książkę, która zupełnie zmieniła moje podejście do pewnego rosyjskiego pisarza. Fiodor Dostojewski zawsze kojarzył mi się z ciężkimi, kilkutomowymi powieściami z dużą dawką psychologizmu społecznego. Większość z was czytała bądź chociażby słyszała o takich klasykach jak Zbrodnia i Kara, Bracia Karmazow czy Biesy, więc na pewno wiecie co mam na myśli. Są to pozycje tematycznie trudne, do których (moim zdaniem) czytelnik musi dojrzeć. Nie miałam natomiast pojęcia, że Dostojewski (autor uważany za przedstawiciela realizmu w literaturze) stworzył zbiór opowiadań, które wydawane są pod tytułem Opowieści Fantastyczne, co jednoznacznie sugeruje iż dotyczą one tematyki na pewno nie mającej nic wspólnego z naturalizmem i realizmem. Z zapałem i ciekawością zabrałam się więc do nowej lektury i byłam nią oczarowana, zachwycona, co skłoniło mnie do podzielenia się moją opinią z wami.

Na początek warto wspomnieć, że zbiór opowiadań nie został opublikowany jako jedna całość za życia Dostojewskiego. Pisarz przez osiem lat publikował w tygodniku Grażdanin komentarze do współczesnych mu wydarzeń. Miały one niezwykłą formę, ponieważ występowały jako fragmenty dziennika pisarza. Niekiedy Fiodor zamieszczał dodatkowo krótkie opowiadania, o niespodziewanej (przynajmniej na pierwszy rzut oka) jak dla niego tematyce. Dopiero po śmierci Dostojewskiego najciekawsze z nich zostały połączone i wydane jako "Opowieści fantastyczne".

Zbiór składa się z niespełna 11 opowiadań. Najbardziej znanym i moim zdaniem najlepszym opowiadaniem jest Bobok (w niektórych tłumaczeniach pojawia się jako Bobek). Liczy ono niespełna kilkanaście stron jednak dzieje się w nim naprawdę dużo. Głównym bohaterem i narratorem jednocześnie jest niespełniony literat z Petersburga, klepiący biedę, niedoceniany zarówno przez wydawców jak i rodzinę. Wybiera się on na pogrzeb dalekiego i nielubianego krewnego, będące rajcą. Oczywiście wszyscy żałobnicy patrzą na niego krzywo i nikt za bardzo nie ma ochoty gościć go na stypie, dlatego też zaraz po pogrzebie wybiera się on do tawerny znajdującej się nieopodal cerkwi a później, gdy wszyscy już rozeszli się w swoją stronę, przybywa na cmentarz. I właśnie tutaj spotykają go niesamowite rzeczy. Nasz bohater słyszy głosy zmarłych, pochowanych zaledwie kilka metrów pod nim. Trupy doskonale wiedzą że nie żyją i jakoś szczególnie się tym nie przejmują. Prowadzą między sobą żywe dyskusje zarówno o przeszłości jak i czasach teraźniejszych. Jest wśród nich między innymi generał, dama z wyższych sfer, nastolatka  i urzędnik państwowy. Fakt, że każdy z nich nie żyje, w ogóle nie zmienił ich charakteru i przyzwyczajeń. Dostojewski wytyka każdemu z nich ich wady, przywary, fetysze. Każdy z nich przedstawiony jest jakby w krzywym zwierciadle, co niezmiernie przypomina mi teksty innego rosyjskiego pisarza, Mikołaja Gogola. Nie chce tutaj dokładnie streszczać treści opowiadania,naprawdę warto zapoznać się z nim osobiście. Jest naprawdę godne polecenia.

Trzeba zrozumieć, że przymiotnik "fantastyczne" nie należy rozumień dosłownie, poprzez dzisiejsze rozumienie fantastyki. Żadne z opowiadań nie spełnia współczesnych wymogów, jakie przypisuje się gatunkowi fantasy. Dostojewski ową fantastyczność pokazuje poprzez sny bohaterów, omamy czy  narkotyczne ciągi. Nigdy nie dzieją się one w rzeczywistości, w realnym świecie. Nie zabiera to im jednak uroku, moim zdaniem dzięki temu zabiegowi łatwiej nam je zrozumieć i przełożyć na nasze, współczesne życie. Opowiadania te, tematycznie i nastrojowo, bardzo przypominają opowiadania Edgara Allana Poe - nazywanego ojcem fantastyki i horroru (który zresztą tworzył w tym samym w podobnym okresie).  Polecam więc je wszystkim fanom Poe jak i tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z fantastyką.

A czy wy znacie równie interesujące nieznane dzieła znanych autorów??
Co myślicie o gatunku fantasy?

piątek, 2 sierpnia 2013

Coś może poradzimy mademoiselle....Lekcje Madame Chic.




Co do zasady nie jestem fanką żadnych poradników. Bez znaczenia jest dla mnie ich tematyka, odchudzanie, moda, życie seksualne czy też ezoteryka. Nie lubię sposobu w jakim są pisane i wszechwiedzącego tonu, jaki zwykle się w nich pojawia. Zwykle wynika z nich tylko jedna myśl -  NASZE RADY SĄ IDEALNE, ZASTOSUJESZ SIĘ DO NICH A WSZYSTKO CI SIĘ UDA.  Jakoś mnie nigdy się nie udawało. Dlatego też, kiedy na jednym z popularnych blogów przeczytałam polecający tą książkę post, byłam nastawiona bardzo sceptycznie i po kilku minutach po zamknięciu komputera zupełnie o niej zapomniała. Jednakże kilka dni później wpadła mi w ręce (a raczej wyświetliła mi się na ekranie) kilkustronicowa wersja demonstracyjna książki dotycząca dziesięcioelementowej szafy i  ku mojemu zdumieniu coś zaiskrzyło. Ktoś kto dużo czyta i jest fanem literatury wie jakie uczucie mam na myśli, po prostu poczułam iż muszę i chcę ją mieć. Wyłuskałam więc ostatnie zaskórniaki i udałam się do Empiku.

Książka nie jest typowym poradnikiem bo opiera się na pewnej prawdziwej historii. Autorka książki Jennifer Scott będąc jeszcze studentką teatrologii udała się na półroczną wymianę studencką do Paryża. W ramach wymiany trafiła do rodzinny państwa Chic (autorka sama zaznacza, że nazwisko jest zmienione), paryskiej rodziny o korzeniach arystokratycznych. To właśnie tytułowa madame Chic, kobieta w średnim wieku będąca typową francuską kobietą, w tak mocny sposób wpłynęła na autorkę poradnika, dzieląc się z nią swoimi doświadczeniami. I tak ledwie dwudziestoletnia, zwyczajna amerykańska dziewczyna zaczyna uczyć się od swojej mentorki nie tylko jak dobrze wyglądać i jak jeść, ale i jak cieszyć się życiem.
Poradnik składa się z trzech części, pierwsza dotyczy diety i aktywności fizycznej, druga stylu i urody, trzecia natomiast nosi tytuł "Jak żyć z klasą". Autorka żyjąc na co dzień z francuską rodziną powoli zaczyna przyjmować ich przyzwyczajenia i styl życia. Jednym z ciekawszych rozdziałów jest rozdział dotyczący garderoby. Pani Chic preferowała garderobę składającą się tylko z 10 elementów (buty, płaszcze i dodatki się nie liczą). Uważała, że im mniej rzeczy tym lepiej, przyjmując oczywiście że ubrania jakie się posiada są dopasowane do naszej osobowości i stylu i są one dobrej jakości. To dość ciekawa koncepcja, gdyż większość gazet, programów czy innych poradników zachęca nas do posiadania obszernej szafy z niezliczoną ilością spodni, bluzek i sweterków. Warty uwagi jest również rozdział dotyczący makijażu, wskazuje nam on, iż w większości przypadków tusz do rzęs, puder i szminka potrafią zdziałać cuda. 

Jennifer L. Scott jest blogerką, autorką bijącego rekordy popularności bloga The Daily Connoisseeur (http://dailyconnoisseur.blogspot.com/) i książka ta jest odzwierciedleniem jej kilkuletniej pracy. Nie nakłada ona twardych reguł, które trzeba przestrzegać ale raczej daje wskazówki, które warto by wypróbować w swoim życiu. Nic nie każe ani nie nakazuje, ale poleca i to mi się w niej podoba, nie ma jednej prawidłowej ścieżki, jest ich niezliczona ilość i każda z nas może sobie wybrać taką drogę, która jest dla nas najlepsza.

Polecam także kanał Youtube Jennifer L. Scott.

 A co wy sądzicie o poradnikach?? A może czytaliście już Lekcje Madame Chic??
Czekam na wasze opinie i komentarze.

sobota, 13 lipca 2013

Inna twarz doktora Housa - Hugh Laurie i jego Sprzedawca broni.





Jestem przekonana, że każdy z was widział chociaż jeden odcinek genialnego serialu Dr. House z Hugh Laurie w roli głównej. Postać genialnego, ale zarazem wrednego lekarza-narkomana podbiła serca widów na całym świecie, a pan Laurie stał się jednym z najbardziej rozpoznawanych i najlepiej zarabiających aktorów telewizyjnych. Warto jednak zaznaczyć, że Hugh Laurie jest osobą, którą w dawnych czasach nazwalibyśmy człowiekiem renesansu. Jest nie tylko bardzo dobrym aktorem, ale również multiinstrumentalistą, utalentowanym wokalistą oraz..."pisarzem". Oczywiście trudno nazwać kogokolwiek "pisarzem" jeżeli wydał w swojej karierze tylko jedną powieść, jednak w przypadku pana Lauriego jego debiut był niespodziewanie udany, a Sprzedawca broni jest lekturą godną polecenia dla każdego, w szczególności fanów powieści sensacyjnych i Monty Pythona.

Głównym bohaterem jest Thomas Lang. Tom jest trzydziestokilkuletnim, byłym żołnierzem brytyjskim służb specjalnych, wielkim fanem motorów, który z nieznanych względów opuścił wojsko i wiedzie spokojne, monotonne życie z Londynie. Czy jednak takie spokojne? Wiecznie brakuje mu pieniędzy, zamiast dziewczyny w jego łóżko częściej ląduje butelka whisky, a on sam ma wszystko w głębokim poważaniu (Lang przypomina co nie co Housa, a na pewno charakteryzuje się podobnym poczuciem humoru, miłością do motocykli i wściekłą inteligencją). Akcja rozpoczyna się w dość nieoczekiwanym momencie, a mianowicie podczas bójki Langa z Reinerem, płatnym zabijaką, który niewątpliwie chce mu wyrządzić krzywdę. Co ciekawe, całe to wydarzenie ma miejcie nie na ulicy, barze czy chociażby w mieszkaniu Langa...O NIE...to wszystko dzieje się w mieszkaniu obcej dla obojga panów mieszkaniu Sary Woolf. Skąd Lang się tam wziął? Otóż kilka dni wcześniej, podczas wycieczki do Amsterdamu, tajemniczy mężczyzna próbował zlecić mu wykonanie małej robótki, a mówić prościej zaproponował mu, aby za dość znaczną sumę pieniędzy podjął się zadania zabicia ojca Sary, który jest jednym z największych producentów broni w USA. Jak można się domyślić nasz bohater nie przyjął ofert, a w przypływie litości postanowić ostrzec pana Woolfa i jego najbliższych o planowanym na niego zamachu. Nie domyślał się, że na jego życie również ktoś dybie i  że zdarzenie to pociągnie za sobą cały szereg niezapowiedzianych, jak również bez wątpienia niechcianych przygód.
 Tak zaczyna się niesamowita i dynamiczna historia, rodem z najlepszych filmów sensacyjnych. Historia jest spójna i mocno przemyślana, wszystko składa się na jedną zaskakującą całość. Cieszy mnie to, że fabuła nie jest przewidywalna. Zwroty akcji, nowi bohaterowie i sama postać Toma Langa zaskakuje za każdym razem i nie ma w ogóle mowy o jakiejkolwiek nudzie. Sprzedawca broni jest idealnym przedstawicielem swojego gatunku, jednak to co najbardziej ujęło mnie w tej książce to poczucie humoru głównego bohatera, a co za tym idzie samego autora. Cała historia napisana jest w pierwszej osobie, pełna jest zgryźliwych, ale trafnych komentarzy i przemyśleń Langa, głównie wypowiadanych do samego siebie "w myślach". Nie da się ukryć, że kariera komika Hugh Lauriego (kto nie pamięta go w roli Hrabiego w słynnej Czernej Żmii) w dość istotny sposób wpłynęła na jego twórczość literacką. Czy nie każdy z nas komentuje sobie w duszy każdą sytuację, w której się znajdujemy, czy we własnych myślach nie jesteśmy bardziej zgryźliwi, wredni i dowcipni? Pewnie, że tak!  A zapewniam was, że nasz Lang w swoich komentarzach jest nie tylko złośliwy ale i przezabawny..

Jeżeli ktokolwiek z was ma możliwość przeczytania Sprzedawcy broni, niech nie zastanawia się ani przez chwilę. Wartka akcja, świetni bohaterowie i intryga na skalę międzynarodową urozmaici wam nie tylko letnie popołudnia, ale i jesienne czy zimowe wieczory. Jest to książka na każdą okazję. Godna polecenia!



A czy wy macie swoje ulubione powieści sensacyjne?? Co myślicie o twórczości literackiej znanych artystów i celebrytów?? Czekam na wasze komentarze.

wtorek, 2 lipca 2013

Szczypta magii w mocnym wydaniu, czyli Gildia Magów.

Witam serdecznie. Ponownie. Przez prawie sześć miesięcy nic nie napisałam a co za tym idzie nie zamieściłam na blogu. Nie będę teraz tłumaczyć co spowodowało aż tak długa przerwę ale wspomnieć mogę iż w między czasie bardzo intensywnie pracowałam nad moją własną książką - czytajcie pracą magisterską - i brakowało mi już nie tylko czasu ale i weny twórczej do pisania tego bloga. Zdaje sobie sprawę, że na razie udało mi się zamieścić na blogu niespełna cztery posty, ale postaram się to naprawić w kolejnych tygodniach. Zapraszam do lektury!



Nikt, kto zna mnie chociaż odrobinę, nie wątpi w moją miłość do literatury fantasy. Od najwcześniejszych lat dziecięcych uwielbiałam wszelkie możliwe artystyczne zabawy dotyczące tematów magicznych, od cyrku i pokazów, poprzez zabawkowe zestawy małego magika, po książki i filmy opowiadające niezwykłe wręcz bajkowe historię. Nie ma sensu mówić, iż książki J. K. Rowling czy Ursuli K. Le Guin zmieniły diametralnie moje dzieciństwo  ( święcie wierzyłam iż dostanę list z Hogwartu), gdyż z racji tego co wcześniej napisałam staje się to wręcz oczywiste Do dzisiaj, jeżeli tylko mam taką możliwość, sięgam po tego typu literaturę. Zdaje sobie sprawę, że nie każdy lubuje się w bohaterach przypominających rycerzy, smokach, czarach, walce dobra ze złem. Pozycja jaką chce wam polecić może zmienić zdanie nie jednego sceptyka Fantasy.

Gildia Magów Trudi Canavan jest pierwszą częścią trylogii Czernego Maga i zawiera w sobie wszystko co powinno zawierać w sobie każda dobra powieść, ciekawych bohaterów, doskonałą intrygę, wiele akcji i wątek miłosny. A więc zaczynamy.

Główną bohaterką całej serii jest dziewczyna z slamsów Sonea, żyjąca wraz z ciotką i wujem w najbiedniejszej części miasta Imadrinu. Dziewczyna jest inteligenta i sprytna, potrafi bezbłędnie poruszać się w skorumpowanym i brutalnym świecie, umie kombinować, handlować a nawet kraść.

 Całość akcji rozpoczyna się podczas corocznej akcji "wyrzucania" biedaków i żebraków z miasta, kierowanej przez  magów z miejscowej Gildii. Jest to symboliczny pokaz siły i potęgi czarnoksiężników, zwykli mieszkańcy nie mają żadnych szans na przeciwstawienie się temu procederowi. Sonnea wraz z przyjaciółmi jak co roku uciekając przez Magami obrzuca ich kamieniami. I dzieje się coś niezwykłego, kamień rzucony przez dziewczynę przebija tarczę i trafia jednego z Magów. Oznacza to tylko jedno, dziewczyna posiada w sobie moc, jest jednym z magów. Rozpoczynają się wielkie poszukiwania dziewczyny przez Gildię, zgodnie z obowiązującym prawem każda osoba posiadająca moc musi uczyć się pod okiem Magów, ponadto nigdy się nie zdarzyło aby osoba z nizin społecznych tą moc posiadała. Dziewczyna ukrywa się w podziemiach slamsów, pod okiem miejscowego gangu. Pomagają jej rodzina i przyjaciele. Aby dowiedzieć się co się stało dalej musicie przeczytać tą książkę.

Dlaczego uważam, że Gildia magów przekona sceptyków do literatury fantasy?? Przede wszystkim magia nie gra tutaj pierwszoplanowej roli, jest tłem do rozgrywającej się akcji. Świat Soneii nie jest też przesadnie magiczny i kolorowy, idealnie odzwierciedla współczesne problemy i konflikty społeczne, mówi o problemach i rozterkach które mogły by mieć miejsce w powieści współczesnej. Ponadto akcja rozgrywająca się w powieści.


Trudi Canavan to australijska pisarka i publicystka. Urodziła się w 1969 roku, mieszka w Melbourne, w Australii. Jest ilustratorką i projektantką, pracuje między innymi jako szefowa działu graficznego Aurealis - australijskiego czasopisma poświęconego fantasy i science fiction. Jej pierwsza opublikowana historia, "Whispers of the Mist Children", otrzymała w 1999 roku nagrodę Aurealis dla najlepszego opowiadania fantasy. Od czasu wydania bestsellerowej Trylogii Czarnego Maga jest jednym z najpoczytniejszych autorów w Wielkiej Brytanii, Australii i w USA.

A co wy myślicie o Gildii Magów?? Macie jakieś swoje ulubione opowiadania lub powieści fantasy?? A może nie lubicie tego gatunku??



czwartek, 31 stycznia 2013

Morderstwo, zagadka i Sherlock!




Bez wątpienia Sherlock Holmes należy do kultowych bohaterów literatury światowej. Trudno znaleźć osobę, która nie słyszała by o tym ( z czystym sumieniem użyje określenia: legendarnym) detektywie. Jest to wręcz postać pop-kultury, co wynika chociażby z ogromnej ilości seriali, filmów, komiksów, koszulek, kubeczków i innych gadżetów z jego udziałem. Przygodę z naszym panem detektywem warto rozpocząć od Studium w szkarłacie, pierwszego z cyklu utworów, których bohaterem jest detektyw-amator Sherlock Holmes. Historia ta doskonale wprowadza nas w klimat XIX wiecznej Anglii i ukazuje potencjał nie tylko samego bohatera ale i jego twórcy Sir Arthura Conana Doylea. Na marginesie dodam że powieść została  wydana 27 grudnia 1887, czyli 126 lat temu.

Historia składa się z dwóch części, w pierwszej poznajemy dr Johna Watsona - lekarza wojskowego, który jako weteran wojenny, powraca do Anglii i poznaje ekscentrycznego detektywa-amatora, Sherlocka Holmesa. Ponieważ obaj panowie szukają mieszkania, decydują się zamieszkać wspólnie przy 221B Baker Street w Londynie. Po pewnym czasie detektyw Holmes dostaje wiadomość od jednego z oficerów Scotland Yardu, z prośbą o pomoc w rozwikłaniu zagadki morderstwa pana Enocha Drebbera. Tutaj zaczyna się fascynująca i naprawdę ciekawie poprowadzona fabuła, dowiadujemy się w jaki sposób prowadzone jest  śledztwo, jakich Sherlock używa metod oraz pośrednio widzimy jaka relacja łączy go z dr Watsonem :D Nie chciałabym przytaczać tutaj zbyt wielu szczegółów, aby nie psuć zabawy tym który jeszcze nie czytali Studium w szkarłacie. Jednak mogę zapewnić że proces poszukiwania mordercy jest naprawdę wciągający i nad wyraz współczesny.
 
Druga część składa się natomiast z zeznań mordercy, opowiadającego swoja historię i wyjaśniającego motywy swojej zbrodni. Ta część jest równie pasjonująca, jest pewnym studium psychiki mordercy o którym nie jesteśmy w stanie orzec czy jest zły czy też dobry. 

Powieść detektywistyczna jest o tyle specyficznym gatunkiem, iż nie każdego czytelnika wciąga fabuła skupiona na jednym i podstawowym celu - poszukiwaniu przestępcy. Dla niektórych historie te są zbyt sztampowe i powtarzalne, nie wprowadzające niczego nowego i zaskakującego. Ja nie zgadzam się z tymi opiniami, każda książka ( nawet ta nie najlepiej napisana i banalna) wprowadza zawsze jakieś novum i świeżość.  W tym jednak przypadku trudno zarzucić książką o  Sherlocku Holmesie sztampowość czy nudę, gdyż wiele współczesnej literatury opiera się właśnie na tych sprawdzonych i nadal podziwianych historiach. To one są podstawą dla scenariuszy seriali czy filmów fabularnych o sławnym detektywie z Londynu, tak popularnych w ostatnich latach. Zarówno Studium w szkarłacie jak i inne powieści czy opowiadania Doylea nie zawiodą zarówno fanów literatury detektywistycznej jak i zupełnych laików w tej kwestii. Jestem zwolenniczką teorii, że aby wypowiadać się konstruktywnie o literaturze należy poznać klasyki. A ten utwór na 100% nim jest.

Wspomniałam już wcześniej, iż w ostatnich latach bardzo popularne stały się seriale i filmy opowiadające historię Sherlocka Holmes. W poście tym chciałabym zwrócić uwagę na jedną z ostatnich serialowych adaptacji.

Sherlock jest to brytyjski kryminalny serial telewizyjny stworzony przez Stevena Moffata i Marka Gatissa. Jest to nowoczesna interpretacja historii Arthura Conan Doyle'a o detektywie Sherlocku Holmesie z Benedictem Cumberbatchem w roli tytułowej oraz Martinem Freemanem w roli doktora Watsona. Pierwszy odcinek pierwszej serii serialu nosi tytuł Studium w różu i jest współczesnym odpowiednikiem powieści, której poświęcony jest ten post. Serial ten jest o tyle wyjątkowy, iż wprowadza współczesne elementy i wątki w dobrze znane historię, nie zmieniając ich fabuły i sensu. Nie jest to sieczka składająca się z niepowiązanych ze sobą elementów, ale naprawdę spójna i logiczna całość w której są nieprzewidywalne zwroty akcji, pościgi, napięcie i James Moriaty - arcy-wróg Sherlocka Holmesa. Benedict Cumberbatch jest idealny w roli ekscentrycznego i lekko stukniętego Holmesa, teraz czytając jakiekolwiek utwory z Sherlockiem w roli głównej, wyobrażam sobie właśnie jego. Jego specyficzna uroda i brytyjski akcent uwodzą i kuszą - to moje subiektywne odczucie, jednak nie można odmówić ani jemu ani bohaterowi którego gra uroku osobistego i magnetyzmu przyciągającego tłumy.

A co wy sądzicie o Sherlocku?? Lubicie powieści detektywistyczne i rozwiązywanie zagadek kryminalnych??






niedziela, 27 stycznia 2013

Świński ryjek prawdę Ci powie, czyli co Penelopa ma do powiedzenia.


Kolejna z książka z cyklu "Co jest w życiu ważne?". Penelopa autorstwa Marilyn Kaye, na podstawie  scenariusza Leslie Caveny jest baśnią o współczesnej dziewczynie, pokazującą że aby być szczęśliwym i spełnionym trzeba w pełni pokochać i zaakceptować siebie.

Bohaterka książki, tytułowa Penelopa ma wszystko czego dusza zapragnie. Ma piękny dom, arystokratyczne korzenie, najnowsze kreacje od projektantów, wszystko to co materialne jest w zasięgu jej ręki. Jest tylko jeden mały szkopuł. Nad rodziną Wilhern ciąży straszliwa klątwa według której, pierwsze dziecko płci żeńskiej urodzi się ze świńskim ryjkiem. Tak się stało, że Penelopa jest jedyną żeńską przedstawicielką swojego rodu i jaka jedyna z rodziny posiada osławiony świński ryjek. Penelopa przez całe swoje życie była ukrywana przez rodziców w ich rezydencji. W dzieciństwie nigdy nie bawiła się ze swoimi rówieśnikami,  gdy dorastała, nie wychodziła poza obręb posiadłości, rodzice sprowadzali jej najlepszych nauczycieli, aby zapobiec konieczności posłania córki do szkoły. Penelopa miała wszystko, czego może zapragnąć młoda dziewczyna, a jednak widmo "straszliwego i zwierzęcego" nosa przysłania jej cały świat. Jednak istnieje sposób na przerwanie klątwy - jest to możliwe dopiero wtedy gdy prawdziwy arystokrata błękitnej krwi, zechce związać się z dziewczyną na zawsze, dopóki śmierć ich nie rozłączy. Jak można się domyślić rodzice mają jeden cel, znaleźć arystokratę który zostanie mężem Penelopy. W końcu jednak dziewczyna bierze sprawy w swoje ręce, ucieka z domu i zaczyna życie na własną rękę. Wolność otwiera jej oczy na możliwości, o których istnieniu nawet nie wiedziała. Po drodze zawiera przyjaźnie i odkrywa szczęście w najmniej spodziewanych miejscach.


Penelopa to piękna opowieść, która pokazuje nam że wygląd zewnętrzny nie jest najistotniejszą  rzeczą w naszym życiu. To jacy jesteśmy w środku, co sobą reprezentujemy, w jaki sposób traktujemy ludzi, jest o wiele bardziej ważniejsze niż nasze fizyczne wady. Po za tym, czasami okazuje się że to, co my uważamy na mankament naszej urody, co nam się w sobie najbardziej nie podoba, jest naszą największą zaletą - tak uwielbianą przez otoczenie. Akceptacja siebie takim jakim się jest, jest dużo bardziej ważniejsza niż aprobata społeczeństwa. Tylko bowiem w taki sposób uda nam się żyć zgodnie z samym sobą, zdobyć prawdziwych przyjaciół i szczerą miłość.
Książka jest napisana lekko i bez wątpienia nie jest szczytem literatury pięknej. Jednak nie zawsze mamy ochotę czytać ciężkie, filozoficzne książki o życiu. Czasami chcemy przeczytać coś lekkiego i odprężającego, co oderwie nas od otaczającej nas rzeczywistości. Książka ta bez wątpienia nadaje się do tego znakomicie. A tak na boku: Najlepiej smakuje z filiżanką gorącej herbaty i kawałkiem szarlotki.

W 2006 roku, na kanwie scenariusza Leslie Caveny, powstał film z Christiną Ricci w roli głównej. Film jest typowym amerykańskim kinem obyczajowym, skierowanym do żeńskiej części widowni. Jednak jeżeli macie kiepski humor i chęć na obejrzenie lekkiej, opowiedzianej z humorem, opowieści to naprawdę serdecznie polecam. James McAvoy w roli Maxa jest naprawdę idealny.


piątek, 25 stycznia 2013

Co każda stara panna zrobić powinna czyli Błękitny zamek.





Błękitny zamek Lucy Maud Montgomery to jedna z moich ulubionych pozycji tej autorki. Większość osób kojarzy ją jedynie z cyklu opowieści o Ani z Zielonego Wzgórza, jednak pani Montgomery stworzyła całe multum ponadczasowych i świetnie napisanych powieści. Błękitny zamek jest powieścią, którą mogą czytać zarówno nastolatki jak i dorośli.

Głowna bohaterka Joanna Stirling ma 29 lat i (o zgrozo!) jest starą panną. Mieszka w starym, rozpadającym się domu wraz z despotyczną matką i ciotką, które na każdym kroku wypominają jej nieśmiałość i staropanieństwo. Joanna ucieka w świat marzeń, wyobrażając sobie tytułowy błękitny zamek i siebie jako kobietę adorowaną przez przystojnych i dzielnych rycerzy. Punktem przełomowym dla głównej bohaterki jest wiadomość, iż cierpi na nieuleczalna chorobę serca. Nie chcąc tracić ostatnich swojego życia, wyprowadza się z domu i zamieszkuje (ku oburzeniu całej rodziny) w domu miejscowego pijaczyny i awanturnika aby opiekować się jego umierająca córką (a swoją dawną przyjaciółka) Cesią.

Decyzja Joanny zmienia całej jej życie. Młoda kobieta wyrywa się z szarej i przytłaczającej ją rzeczywistości, poznaje prawdziwą przyjaźń, spotyka mężczyznę ze swoich snów, robi to o czym marzyła przez całe swoje życie. W końcu zaczyna prawdziwie żyć.

Błękitny zamek pokazuje mam, że tylko my sami jesteśmy w stanie zmienić swoje życie. Jeżeli tylko chcemy i mamy odwagę ponieść ryzyko, jesteśmy w stanie spełnić każde nasze fantazje i sny. Marzenia się spełniają, jednak nic nie zostanie nam przyniesione na tacy, jeżeli chcemy być szczęśliwi i spełnieni musimy wziąć sprawy w swoje ręcę.

Wydawać się może, że przesłanie tej książki, pojawia się w co drugiej powieści przeznaczonej dla kobiet. Jednak warto zauważyć -  mimo iż, książka została napisana i wydana w 1926 roku, wcale nie straciła na aktualności. Kobiety nadal spotykają się z problemami i rozterkami z jakimi walczyła Joanna. Książka ta nie jest sentymentalna i przesłodzona, nie znajdziemy w niej może scen erotycznych czy zawrotnych zwrotów akcji, jednak bez wątpienia głęboko zapada w pamięć i porusza głęboko ukryte w nas emocje. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Polecam ją w szczególności fankom niegrzecznych mężczyzn, Eddie Snaith rządzi!
 

Większość z nas zna chociaż pobieżnie twórczość Lucy  Maud Montgomery, niewiele jednak wiemy o samej autorce. Lucy Montgomery (wolała by mówiono do niej Maud) urodziła się w 1874 roku w Clifton na Wyspie Księcia Edwarda. Matka Montgomery zmarła na gruźlice, kiedy pisarka miała niespełna 2 lata. Ojciec ożenił się ponownie, córkę jednak oddał na wychowanie dziadkom (swoim teściom). 

Życie uczuciowe Lucy nie było łatwe, w wieku około 20 lat zaręczyła się ze swoim kuzynem Edwinem Simpsonem, którego jednak nie darzyła zbyt wielkim uczuciem. Kiedy pracowała jako nauczycielka w Lower Bedeque, wynajmowała mieszkanie u państwa Leardów. Zakochała się wtedy w ich synu – Hermanie. Lucy zdawała sobie jednak sprawę, że nie jest to odpowiednia partia dla niej (ach te konwenanse!). Herman był niewykształconym farmerem i pisarka nie widziała swojej przyszłości u jego boku, po za tym cały czas była zaręczona z Edwinem. W marcu 1898 roku zmarł dziadek Maud i pisarka powróciła do rodzinnego domu, by zamieszkać razem z babką. W ten sposób zakończył się jej romans z Hermanem Leardem. Porzucenie Hermana i brak gorętszych uczuć do narzeczonego sprawiły, że Lucy zerwała zaręczyny. 

Przełomowym momentem dla Montgomery był rok 1903. Wtedy to poznała ( mając 29 lat) pastora prezbiteriańskiego Evana McDonalda. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, uważa się że uczucie Montgomery pozbawione było żaru i namiętności, jednak tych dwoje łączyło wielkie przywiązanie i bez wątpienia była to miłość. 1906 roku McDonald musiał wyjechać na rok Edynburga, para zaręczyła się więc potajemnie. Ślub wzięli jednak dopiero 5 lat później, po śmierci babki Montgomery, którą do śmierci się opiekowała. Małżeństwo było szczęśliwe, Lucy i Evan doczekali się trójki synów i całej gromady wnucząt.

Lucy Maud Montgomery była taka jak jej bohaterki. Nie miała łatwego życia, jednak potrafiła walczyć o swoje szczęście i przeciwstawiać się utartym przez społeczeństwo ścieżką ( wyszła za mąż grubo po 30, co na początku XX wieku było raczej nie do pomyślenia). Warto więc zapoznać się z pozycjami innymi niż kultowa Ania z Zielonego Wzgórza a może znajdziemy w nich coś, czego się nie spodziewaliśmy.

A co wy myślicie o Błękitnym zamku?? Znacie jakieś podobne historię?? Piszcie w komentarzach.

Zdjęcia i informacje  dotyczące biografii L.M. Montgomery wzięłam ze strony Wikipedia.com










czwartek, 24 stycznia 2013

Pierwsze koty za płoty.



Niewątpliwe pomysł na ten blog zrodził się pod wpływem sporego impulsu. W momencie pisania pierwszego posta (chyba tak się odmienia ten wyraz? W razie pomyłki, poprawcie mnie) powinnam uczyć się do egzaminów, w końcu styczeń zawsze wśród studentów stoi pod znakiem sesji. Jednak zauważyłam u siebie pewną właściwość, zawsze podczas intensywnej nauki odkrywam coś, co powinnam zrobić ( chociażby posprzątać wiecznie zabałaganioną szafę) bądź znajduję niezwykle porywającą i wciągającą książkę. Kocham czytać i nie zawsze mam możliwość podzielenia się z kimkolwiek moimi przemyśleniami czy chociażby pretensjami (wiecie, że zakończenie mnie rozczarowało), dlatego też stwierdziłam że założę pierwszego w moim życiu bloga.

Podobno jest moda na różnorakie blogi? To prawda? W prawdzie dość intensywnie serfuje po internecie, jednak nigdy nie wnikałam w skomplikowany świat blogosfery. Tak więc jestem!! Postaram się jak najszybciej zamieścić coś bardziej konstruktywnego i bardziej na temat. Zaznaczę jednak że jestem dość gadatliwa i może się zdarzyć że troszeczkę się zagalopuje. Wtedy upomnijcie mnie, zazwyczaj to działa.

Do zobaczenia! ( A może do usłyszenia?!)